Witajcie!
Nie wytrzymałem, normalnie nie wytrzymałem i we wrześniu postanowiłem wrzucić jeszcze jeden wpis, którego zbierana zawartość zaczęła wypalać mi oczy już na następny dzień po opublikowaniu poprzedniego. Długie zdanie, ale w sumie chodzi o to, że sugeruję przed obejrzeniem miksu numer 51 zapiąć pasy i zabezpieczyć gałki oczne przed uszkodzeniem, bo żelazo przygotowałem solidne!
I żeby mnie później jeden z drugim stojąc w kolejce po L-4 albo inną rentę nie narzekali, że nie ostrzegałem! ;-)
Oczywiście jakiś podkładzik by się przydał:
Zacznijmy może ultradelikatnie - niezgnitym Escortem na czarnych spod jakiegoś szczecińskiego marketu...
...by następnie przeżyć uderzenie fotką miejsca, o którym raczej sądzę, że było licznie odwiedzane przez wielu czytaczy Złomnika:
To tylko dwa wrastające Trabanty na tyłach nowoczesnej hali, przewijaj dalej:
Jeszcze tylko dwa rzuty okiem pod sklep budowlanym w Szczecinie:
Piaggio - mimo pozorów - jeszcze po "naszej" stronie granicy:
MNIAM!
Tymczasem w Danii...
Parking pod firmą mocno stawiającą na nowoczesność potrafi czasem zaskoczyć:
Opel robi to, co potrafi najlepiej, gnije:
Koniec tej łagodności, wjeżdżamy do Kopenhagi!
Dwudrzwiowy sedan! Niemiecki! ;-)
W sumie nieciekawa, "kolorowa" dzielnica (BTW po lewej stronie stało pięć samochodów na polskich numerach), a tutaj taki widok:
Tak, to MG:
W sumie środku Danii "stałolądowej":
na sprzedaż był:
dokładniejsze dane, jakby ktoś potrzebował:
Trochę na wschód:
Chuck Norris chyba nie byłby dumny!
Dość częsty widok w Danii - Tesla, oczywiście nie tylko na lawetach ;-)
Nie wiem, czy mnie oczy nie zawiodły, ale widziałem tuż po chwili lawetę pełną Mazd. Oprócz CX, 6 (w większości czerwonych!) moją uwagę zwróciła, z cała pewnością Mazda, ale inna. Mały kabriolet, także czerwony, z całą pewnością nowy, bo z charakterystycznymi przednimi błotnikami.
Czyżbym przegapił fakt, że nowa MX-5 jest w sprzedaży?
Podczas kolejnej wizyty w Kopenhadze, już na wyjeździe moje oczy zostały miło połechtane widokiem poobijanego z każdej strony Citroena DS kombi w kolorze "ostra sraczka', w dodatku wypełnionego po sam dach i głowę kierowcy rowerami (wiadomo - Dania!). Lecz zanim to nastąpiło, w prawie samym centrum duńskiej stolicy wcisnął mnie w fotel kontakt wzrokowy z materialną manifestacją określenia "JEDYNYTAKI":
Tymczasem w Niemczech...
Gdzieś na autostradzie A20, środek nocy. Prędkość - wiadomo - autostradowa, widzę przed sobą zbliżające się tylne światła, jakieś takie inne. Już po kilku chwilach, słuchając bulgocącego wesoło V8 wyprzedzałem kanciatego Chevy Caprice'a! Jakby tego było mało, jakieś 5 minut później...DELOREANA!!! Z wrażenia aż musiałem się zatrzymać. A może zatankować, wszystko jedno ;-)
Tam zaś taki widok:
Szwajcarzy na niemieckiej autostradzie, w starym francuskim samochodzie, sfoceni przez Polaka koreańskim telefonem produkowanym w Chinach.
Albo jakoś tak:
Tymczasem w Szwecji...
Ostatnia moja wizyta w tym dziwnym, nieprzyjaznym kierowcom kraju trwała dość krótko. Ot - prom, kilkaset kilometrów "autostradą" (po jednym pasie w jednym kierunku, a zamiast parkingów z toaletami - przystanki komunikacji miejskiej!), załatwienie co trzeba u klienta i z powrotem "na styk" na prom.
Jak przy duńskich autostradach dość częstym widokiem są samochody po dachowaniu (co ciekawe, dominują ZX i Mondeo II/III), tak przy szwedzkich stoją w sporej liczbie zdemolowane, zdekompletowane albo spalone, jak ta jeszcze dobrze nie wystygnięta 'Sylwetka':
Na przedmieściach Jönköping "trafiła" mi się impreza, zlot czy cholera wie co; w każdym razie jeszcze nigdy w swoim życiu nie widziałem w jednym miejscu takiej ilości kamperów. One były WSZĘDZIE, w każdej uliczce i zaułku, placyku. TYSIĄCE! Niestety, ten był najciekawszy:
A wiecie, że Skandynawowie lubią amerykańskie żelazo? ;-)
Nie miałem za bardzo czasu, ale specjalnie dla TAKIEGO żelaza zatrzymałem się na chwilę:
Pamiętam, jak identyczny ale zielony wrastał sobie w miejscu gdzie dziś jest sklep warzywny obok byłego "Cezasu"...ale jestem stary!
Jego było pół:
Z cyklu "(Nie tylko) Leniwiec/Basista płakał jak oglądał" ;-)
się trafił jeden rodzynek, prawie nie zepsuty:
Nawet nie wiem jak to skomentować. Ten trynd znaczy.
Jakieś 200 metrów dalej na kolejnym parkingu stało obok siebie jeszcze SIEDEM takich. SIEDEM! Tam się już nie zatrzymałem, bo...wspominałem już, że spieszyłem się na prom?
Tymczasem po drugiej stronie ulicy:
Natomiast w samym Ystad:
I tyle na dziś. Czy już różne rzeczy się do Was uśmiechają? ;-)
P.S. Coś mnie się wydaje, że kolejny wpis będzie raczej basowy...