poniedziałek, 31 grudnia 2018

Muzycznie - podsumowanie roku 2018

Bry!

Koniec roku to tradycyjnie czas podsumowań i zestawień...bla, bla, bla...
Co to był za rok! Choć nie obfitował w wybitne premiery płytowe, był okazją do uzupełnienia kolekcji o klasyki i trochę świeższej muzyki (większość z roku 2013 - ciekawe czemu?), a czasu na basowanie poświęciłem skandalicznie mało (z ręką na sercu - z przyczyn obiektywnych!), to i tak pod względem muzycznym rok 2018 pozostawia po sobie wrażenia jak najbardziej pozytywne.

Tak BTW. Uważam siebie za słuchacza z otwartą głową i w sumie nie zamykam się na prawie żaden gatunek muzyczny, to na własnej skórze doświadczyłem i dojrzałem do konkluzji, że sporo prawdy  jest w powiedzeniu/mądrości ludowej, że im więcej człowiek słucha dobrej i bardzo dobrej muzyki tym bardziej gust muzyczny skręca w kierunku jazzu. Kolejne płyty zakupione i zamówione :-)

Koncerty.
Coś tam nieistotnego, drugie, trzecie...i KING CRIMSON!!! Wrażenia z tego wydarzenia nie da się opisać słowami (a przynajmniej ja nie potrafię). Około dwugodzinne obcowanie z muzyką i muzykami na fenomenalnym poziomie. Mam nadzieję, że zdarzy się jeszcze okazja, ale długo będę wspominać ten wieczór z wypiekami na twarzy. Podobno Wybranka podobnie :-)

Zakupy.
Czyli tak zwane "mieszane uczucia".
Pod łysiejącą czaszką od dłuższego czasy kotłowała mi się żądza zakupu czegoś wyntydżowego w toruńskiej Restauracji - ogólnie rzecz ujmując - jazza, który nie jest jazzem. Jak tylko pojawiła się w ofercie widoczna poniżej japońska konstrukcja, czekałem tylko na przelew od mojego pracodawcy :-)
Niestety, mimo iż Yamaha okazała się zaskakująco wygodna, pojawił się pewien niesmak. Pal licho, że trudno nazwać ją jasno brzmiącym instrumentem (szczególnie w porównaniu do mojego Spectora na flatach - być może to po części wina mulącego gówna, które miało być 'strunami Fendera'), do tego napotkałem pewne trudności przy próbie ustawienia krzywizny gryfu...
...natomiast sam gryf, a właściwie jego zamontowanie pozostawia wiele do życzenia. Wygląda to tak,  jakby któryś z poprzednich właścicieli (nie podejrzewam fabryki) postanowić zrobić z tego 'Super Bassa 500C' Dingwalla z prostymi progami. Z resztą chyba dobrze to widać na zdjęciu.
Póki co nierozpakowane kobaltowe flaty od Ernie Balla oczekują przypływu wolnej gotówki na ogarnięcie Yamahy.
Do kolekcji brakuje mi chyba jeszcze jakiegoś jesionowego wynalazku NTB :-)

Na instrumencie moje tegoroczne zakupy basowe się nie skończyły. A dokładniej - dopiąłem swego!
Nie będąc jakimś szczególnym fanem brzmienia Taurusa, to tylko gdy pojawiła się możliwość zakupu prototypu drugiego urządzenia tego typu na rynku (pierwszy był EBS MicroBass II) w cenie powszechnie uznawaną za absurdalnie niską, nie zwlekałem ani chwili. Niech żyje poczta pantoflowa! Mam więc jedyny egzemplarz Bass Engine'a na świecie!
Nie, w międzyczasie nie zmieniłem zdania na temat ogarnięcia rzeczywistości przez osoby decyzyjne w tej gdańskiej firmie. To jest po prostu nieprawdopodobne - pokazują w 2013 roku prototyp, nie decydują się na produkcję seryjną (ostatnio ktoś od nich wspominał o podłogowej lampie do basu), a w ciągu kilku lat po tym praktycznie cała konkurencja ma w ofercie swoje wariacje na temat tego pomysłu, z po prostu genialnym Plex-em od Galliena na czele. Ciekawe kiedy się zorientują. Czy oni w ogóle produkują cokolwiek nie w klasie D?

Album roku.
Wspominałem już, że słabo było w 2018? W odróżnieniu od zeszłorocznych zdobywców, mimo iż tegoroczny jest albumem fantastycznym, nie wywołał aż tak wiele pozytywnych wrażeń jak 'Hunt'.
Postanowiłem o przyznaniu jednego tytułu "Demoniczny album roku 2018" i jednego wyróżnienia. Byłyby dwa albumy roku, ale wyróżniona płyta nie stała się częścią mojej kolekcji, co jest warunkiem koniecznym. A nie stało się tak bo jest niestety trudno dostępna, a gdy już jest osiąga cenę absurdalną - no, chyba że 180zł (na popularnym portalu aukcyjnym) za płytę kompaktową uznamy poziom akceptowalny.

Badum, tssss...
Ladies and gentlemen!! Señoras y señores! Damen und Herren! Mine damer og herrer!
Przed państwem płyta - zdobywca demonicznego wyróżnienia roku 2018:
Mythic Sunship - "Another Shape of Psychedelic Music"!
Duński, podobno stonerowy zespół swoim drugim tegorocznym albumem wyrywa z kapci. Jest moc, jest jazz(!), są nieoczywiste melodie, świetne brzmienie i emocje!!! Muszę mieć tę płytę, po prostu.
Ale, ale!

Demonicznym Albumem Roku 2018
zostaje...

Lonker See - "One Eye Sees Red"
(tak, to chyba najbrzydsze przedstawienie albumu roku w historii internetu)

Być może za mało tegorocznych albumów odkryłem, jeszcze mniej przesłuchałem, a jeszcze mniej zakupiłem, ale jestem przekonany że ten tytuł im się po prostu należy. Czy jest to jazz, ambient, alternatywa, psychodelia, jakiś post-prog-rock, space-cośtam, noise - szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi, ta płyta po prostu "wchodzi", wystarczy otworzyć głowę, zapiąć pasy i dać się ponieść muzyce. I nic a nic po drodze nie przeszkadza, że to wszystko już było, te patenty, brzmienie, a nawet całe frazy które gdzieś już słyszeliśmy - najłatwiejszy do rozpoznania jako źródło inspiracji jest oczywiście album z bardzo podobną okładką, tyle, że zamiast czerwonego, występuje kolor żółty (if you know what i mean...). Tylko trzy utwory, dwie typowo instrumentalne, rozbudowane kompozycje z długim "rozbiegiem" i wciągającym, pulsującym rytmem, oraz jedna "niepiosenka" (ze śpiewającą basistką) z zakończeniem niczym solidny cios w ryj - niepozostawiającym najmniejszych wątpliwości że to już koniec.
A gdy już płyta wybrzmi, pozostaje ogromny niedosyt, że to już. Tak - to jest krótki, naprawdę krótki album.

Tylko tak napomknę, że gdyby nie kryterium roku pierwszego wydania, najprawdopodobniej tytuł zdobyłby "Kobong". Co zrobić? :-)

I tyle mojego muzycznego podsumowania roku 2018. Mam nadzieję, że wybaczycie mi formę, wymuszoną niejako przez fakt, że ten wpis robiłem na kilka "przysiadów" przez ponad tydzień. Tymczasem życzę wszystkim czytaczom jak najlepszego nowego 2019 roku, z mnóstwem muzycznych inspiracji, odkrytych albumów, ustrzelonych gratów, a jeśli ktoś z Was ma taką potrzebę lub kaprys, również udanych zakupów - czy to motoryzacyjnych czy muzycznych.

P.S. a wiedzieliście, że utwór "Policia" Sepultury, znany głównie ze ścieżki muzycznej do filmu "Demon Knight" to kower? Oryginał brzmi tak: