niedziela, 19 stycznia 2020

Robimy zasięgi - a może by tak coś innego?

Witajcie!

Dzisiaj, w ramach odświeżenia formuły bloga, mam dla Was pilotażowy wpis z nowej kategorii #RobimyZasięgi. Tym razem będzie to najświeższy "Cotygodniowy Przegląd Złych Wiadomości" od pewnego "Lewicowego Publicysty", ale nie zawaham się wrzucić mocniejszego materiału.
Smacznego!

Polecam samemu obserwować.

P.S. A! materiał na miks się powoli zbiera. Powoli.

niedziela, 5 stycznia 2020

Wtem! - Matiz spod koca

Witajcie!

Jeszcze mój poprzedni wpis, podsumowujący pod względem muzycznym rok poprzedni nie zdążył zebrać satysfakcjonującej ilości wyświetleń nie nabrał mocy urzędowej, a już mam dla Was (chyba) prawdziwego "rodzyna". O ile oczywiście Matiza w stanie miętowym - przynajmniej wizualnie - można uznać za takowego.
po 15 latach plastiki lekko się "zutylizowały":

 uwagę zwracają idealnie zdrowe progi i błotniki:

a ile za taką przyjemność?
A tutaj link do głoszenia z nieco inna ceną (???).
Chyba jestem dziwny.

środa, 1 stycznia 2020

Muzycznie - podsumowanie roku 2019

Witajcie!

Ciemno, zimno z codziennym zestawem atrakcji - skrobanie szyb - droga do pracy przez mgłę - w ciągu dnia jakiś deszcz, czasem ze śniegiem - i z powrotem do domu, też po ciemku. Znaczy - mamy tak zwany przełom roku! A że tradycyjnie u mnie w ostatnim kwartale krucho z finansami, to do głowy przychodzą pomysły typu "może sprzedam Spectora?" i "po co mi trzy przestery?". Te ostatnie raczej wkrótce trafią pod młotek za dobry pieniądz.
Ale miało być podsumowanie, muzyczne podsumowanie. To może najpierw tak:
Spector został ostatecznie przejęty przez Korg, a sam Stuart Spector przeszedł na zasłużoną emeryturę. Pierwszym efektem przejęcia jest zepsuty Rebop - o ile konfiguracja PJ to całkiem niegłupi pomysł, o tyle matowy gryf z 'pieczonego' klonu uważam za jakiś idiotyzm. Zobaczymy co będzie dalej.
Firma Quilter pokazała ciekawą nowość dla basistów - Interbass:
Jakby to ustrojstwo miało dodatkowe wejście na podkład, na moim biurku nie stacjonowała główka od Phila Jonesa i nie miałbym prototypu Bass Engine od Taurusa, to pewnie już kombinowałbym jak go zamówić. Swoją drogą ludzie z Taurusa tak się naobiecywali - że basowy StompHead, jakieś ankiety robili, a co z tego wynikło? Właśnie.
Tymczasem Gallien cichaczem tak "odświeża" swoją ofertę, że jedyną opcją nie w klasie D jest stary, dobry MB150S. Takie czasy.

Tyle "globalnie".
W 2019 z Wybranką byliśmy na rekordowej (dla nas) ilości koncertów. Niektóre były świetne, inne - powiedzmy - takie sobie. Nie ze wszystkich mamy "dokumentację fotograficzno-filmową".

...i jeszcze kilka zdjęć:




















Album roku 2019

Miniony rok był kolejnym, w którym wbrew jakiemukolwiek rozsądkowi, na płyty wydałem zdecydowanie za dużo. Takim, w którym przeważało uzupełnianie kolekcji klasyki zamiast nowości. Bo niestety było słabo. Mimo poszukiwań własnych, zaglądania na blogi "Zbawiciela", "Nieumierającego Rokenrola" i co najmniej kilka innych, nie udało mi się znaleźć ani jednego takiego wydawnictwa, które rzuciłoby mnie o ziemię, albo chociaż porządnie sponiewierało mózg. Nie powiem - było przynajmniej kilka dość interesujących nowych wydawnictw, ale żadne w mojej ocenie nie zasłużyło na tytuł albumu roku w takim stopniu jak te, którym przyznałem w poprzednich latach.
Dlatego postanowiłem przyznać dwa równorzędne wyróżnienia, zasługujące na solidne 8 punktów na 10 (w poprzednich latach albumy roku dostawały pełne 10, także ten).

1. Quantum Trio - "Red Fog".
Znakomity technicznie, lekkostrawny jazz w międzynarodowym składzie - co ciekawe - bez pełnej sekcji rytmicznej, znaczy (kontra)basu. Jest świeżo, melodyjnie i dynamicznie, ale powiedzieć że to taki "Możdżer na sterydach" byłoby ogromnie niesprawiedliwe. Panowie mają swój styl i świadomie grają to co grają. To słychać.
Niestety, słabymi punktami albumu są przede wszystkim przesadnie "suchy", zbyt selektywny miks całości, przez co brzmienie jest nieco męczące, w dodatku w kończącym płytę "IBBI" słyszę frazy jakby żywcem skopiowane z piosenki z filmu o takim statku, co zrobił jebudu w górę lodową i zatonął ;-)
Może coś ze mną nie tak, ale tak jest. Jak widać na powyższym obrazku - płyta też jest.

2. Ciśnienie - "JazzArt Underground".
A tej płyty (jeszcze) nie mam, bo póki co nie widzę w internetach gdzie mogę zamówić.
Żeby było jasne - to zdecydowanie NIE JEST (wbrew tytułowi) płyta jazzowa. Może industrial, folk-metal, neo-kraut (jest taki gatunek!), jakiś ambient, neo-prog albo cholera wie co, ale z całą pewnością nie jazz, a już absolutnie daleko takiej muzyce do art-jazzu. Katowicki zespół po prostu, za pomocą nieoczywistego instrumentarium (bliżej im do Armii albo Indukti) daje czadu, a uszu nie kaleczą zbędne wokalizy, znaczy wycie.
Tak jak powyżej, znakomicie się tego słucha, mimo iż jest to muzyka raczej oddalona od tej lekkostrawnej, a nieco surowe brzmienie wynika ze sposobu nagrania (na żywo, ale w studiu, albo raczej odwrotnie).
Czemu więc skoro jest tak świetny, nie został albumem roku? Raz, że nie mam go w postaci fizycznej, a dwa - podczas przesłuchiwania permanentnie, gdzieś z tyłu głowy kołacze się wrażenie, że "już gdzieś to słyszałem". Nie jest to jakiś wielki zarzut - gdyby tak było, nie pisałbym o Ciśnieniu w kontekście podsumowania roku, ale to jest ta brakująca kropka nad 'i'. Oczywiście subiektywnie.

Podsumowując - z czystym sumieniem mocno polecam uwadze obie płyty.

A w roku 2020 pojawią się na pewno nowe wydawnictwa - Major Kong, Mythic Sunship (album live) i Lonker See, na które czekam z ciekawością, choć oczywiście mam nadzieję na więcej.

Zaś Wam, moi (nieliczni) czytelnicy życzę ciekawego nowego roku, obfitującego w oszałamiające odkrycia muzyczne, niezapomniane koncerty (także jeśli jesteście po drugiej stronie sceny), żebyśmy za rok o tej porze wszyscy mogli podsumować "co to był za rok!".

No.