Koniec stycznia i dopiero pierwszy wpis w nowym roku? Taki klimat! Co ciekawsze fury pochowane w garażach, a pogoda (przynajmniej Szczecińska) nie zachęca do poszukiwań; dokładniej - jeśli nie ma potrzeby to nosa nie wystawiam poza murowane albo blaszane zadaszenie, wyłączając oczywiście weekendowe leśne łazęgostwo.
Za to o tematach niemotoryzacyjnych, które aktualnie są u mnie na tapecie (a które są pośrednim powodem braku nowych wpisów) pisałbym gdybym był jakimś Pogrzebaczem czy inną Filiżanką ;-)
Na szczęście na taką okoliczność przygotowałem się jeszcze latem roku ubiegłego - kilkaset zdjęć zrobionych podczas zlotu w Bornym Sulinowie czekało nieobrobione jako deska ratunku.
Przed Wami siódmy Militarny Miks Autorski!
Wystarczy tego wstępu, czas przejść do rzeczy.
Na tytułowy zlot wybraliśmy się z Wybranką w sobotę, 16 sierpnia i w sumie to był dobry pomysł. Prawie, bo trochę zbyt optymistycznie potraktowaliśmy informację o defiladzie/paradzie uczestników ulicami Bornego Sulinowa i sąsiednich miejscowości. W konsekwencji utknęliśmy w kilkukilometrowym korku na drodze dojazdowej, ponieważ cała (!!!) trasa defilady została wyłączona na kilka godzin z ruchu cywilnego. Po chwili namysłu mapa wylądowała na kolanach i zapada decyzja - jedziemy przez las! Już po kilku minutach wyprowadziliśmy kolumnę kilkunastu samochodów; ciesząc się, że nie jedziemy jakimś "multiinterfejsowym" pojazdem (drogi nie były w dobrym stanie, o ile były) byliśmy sukcesywnie wyprzedzani przez SUVy. W końcu dotarliśmy.
Na tytułowy zlot wybraliśmy się z Wybranką w sobotę, 16 sierpnia i w sumie to był dobry pomysł. Prawie, bo trochę zbyt optymistycznie potraktowaliśmy informację o defiladzie/paradzie uczestników ulicami Bornego Sulinowa i sąsiednich miejscowości. W konsekwencji utknęliśmy w kilkukilometrowym korku na drodze dojazdowej, ponieważ cała (!!!) trasa defilady została wyłączona na kilka godzin z ruchu cywilnego. Po chwili namysłu mapa wylądowała na kolanach i zapada decyzja - jedziemy przez las! Już po kilku minutach wyprowadziliśmy kolumnę kilkunastu samochodów; ciesząc się, że nie jedziemy jakimś "multiinterfejsowym" pojazdem (drogi nie były w dobrym stanie, o ile były) byliśmy sukcesywnie wyprzedzani przez SUVy. W końcu dotarliśmy.
Po drugiej strony ulicy...
(wiedziałem, że były różowe, militarne LandRovery, ale Trabant?)
Jeszcze migawka z leśnego objazdu:
Pierwsze zaskoczenie - nieprawdopodobna ilość samochodów i ludzi! Nie przesadzę, jeśli napiszę, że cywili było 3-4 razy więcej niż na zlocie w Darłowie. Drugie - ORGANIZACJA! Muszę oddać sprawiedliwość i pochwalić - kilka większych i mniejszych parkingów przygotowanych dla gości; organizatorzy, policja, żandarmeria wojskowa, a nawet straż miejska (!!!) pomagający znaleźć miejsce do zaparkowania i pilnujący bezpieczeństwa. Ci ostatni wyciągali bloczek mandatowy w ewidentnie bezczelnych przypadkach. Kilka godzin później trochę się to zmieniło, ale i tak nie mogę narzekać. Co innego osoby pilnujący bezpieczeństwa/organizacji - widać było, że frekwencja przekroczyła oczekiwania i musieli się nieźle napocić żeby taką masę ogarnąć.
Samochód zaparkowany, idziemy na zlot, mijając pierwszych "konkretnych" uczestników:
Kolejny parking tuż przy samym wejściu/wjeździe; "pilnowany" UAZ-em i Defenderem modyfikowanym w Polsce:
(zapomniałem kto je przerabia(ł), także na 6x6):
...mijamy zabójcę...
...atrakcje dla zupełnie niezainteresowanych militariami...
...oraz tych mniej zainteresowanych:
Po drodze jeszcze lotnisko...
...gdzie oferowano przeloty słusznym sprzętem latającym:
...i wchodzimy na teren zlotu, gdzie pośród mijanych pojazdów szczególną uwagę zwraca Pinzgauer 712:
Produkowany jeszcze w XXI wieku, ale o luksusach (wygłuszenia, tapicerka, jakieś osłony na linki i mechanizmy w kabinie) można było zapomnieć.
Gigantyczny prześwit:
Trochę polskiego sprzętu:
(ten w sumie szwedzki, ale kogo to!)
Dzieciaki odtwarzają brytyjskie stanowisko na jakiejś misji...
Inne dzieci (i nie tylko) mogły zobaczyć jak wygląda czołgowy silnik V12 i jego skrzynia biegów. Dodajmy - uszkodzony silnik:
Phi, Jeep z rurą! ;-)
Inny (powiedzmy) Jeep, a obok...
CZARNA WOŁGA!
Zawsze mnie się podobał:
Jaki ten Kirowiec wielki przy tym Oplu:
'Pływający Gaz' - brzmi bez sensu. I podobno taki był:
Do tych to nawet nie wolno było się zbliżyć!
(mimo, iż na innych zlotach normalnie ludzi wożą)
Właśnie parkował, to mu kilka zdjęć zrobiłem. Pod słońce, to jedno się nadało:
Pojazdy militarne lepiej prezentują się w akcji, dlatego udaliśmy się na czołgowisko, zwane także tankodromem:
Nuda, panie! Renault?
(Renault R2067)
...Volvo?!
Robiło się przesadnie tłoczno, a my robiliśmy się głodni. Ruszyliśmy w kierunku placu obok sceny, gdzie stał np. Rosomak, czyli Patria AMV...
...oraz najsłuszniejszy demonicznie pojazd w najbardziej słusznym malowaniu:
Pomiędzy budkami z piwem, napojami, kurczaki, przycupnął sobie Ural...
...kilkanaście metrów obok ułan uskuteczniał rekonesans:
Niektórzy zlotowicze szukali zgoła innych wrażeń:
Największy mindfuck na zlocie.
Co to jest, po co, na co to ja nawet nie...
Jeszcze rzut oka na kolejnego Żuka...
...i na plac wjechał czołg JS-2:
Co oznacza: Józef Stalin Drugi. Cóż...
Rzut oka na czołgowisko i część oglądaczy:
MTLB:
Jak widać - "Złomnik się nie zna!" - Luaz jedzie i nie zabija osób jadących nim...;-)
Kolejne Volvo:
Saurer 6DM:
Trochę mniejszych sprzętów:
Chętnie bym sobie kolekcję sprawił:
Paaanie! wspomaganie cieknie temu Uralu - przeglądu nie będzie! ;-)
Temu Uralu:
Zgodny z normą euro777 ("neighbor of the beast"):
Trochę dobrego żarcia:
Ktoś pojechał z tjuningiem!
Jeszcze kilka obrazków zlotowych, nieuporządkowanych:
Jedno z setek stoisk. Jak zwykle znalazłem coś dla siebie :-)
(cud, że dało się zrobić zdjęcie, bo zwykle obiektyw nie przebijał się przez tłum)
(cud, że dało się zrobić zdjęcie, bo zwykle obiektyw nie przebijał się przez tłum)
Wspominane wcześniej pole pod sceną, stanowiące ułamek terenu zlotu poza czołgowiskiem:
"Czego się patrzy! chleba nie widział!"
Mmmm pyszności!
Pamiętam jak wyglądał m.in. ten i inne budynki tuż po wycofaniu "zaprzyjaźnionych wojsk"...
Coś poszło nie tak w "rozwoju" samochodów terenowych:
Wychodzimy...
I wracamy do Szczecina, tym razem bez dodatkowych atrakcji. Podsumowując: impreza udana, znakomicie zorganizowana - porównując z poprzednim zlotem w tym miejscu (prawie 10 lat temu!) widać postęp. W tym roku też mamy zamiar się wybrać. Jakby kto pytał, ofkorz!
P.S. Czy tylko ja dopiero niedawno zauważyłem, że Suzuki nie ma już Alto, które jest sprzedawane jako Nissan, a zamiast niego jakieś pierdzidełko miejskie o dziwnej nazwie?
Ależ ja bym tymi UAZami startował w Rajdzie Dakar! Pewno by to więcej wytrzymało, niż Małyszowe buggy ;).
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że szybciutko by się rozpadły. Normy jakościowe i dziesięciolecia eksploatacji robią swoje.
UsuńZdjęcia srogie, aż się prosi o podobną imprezę gdzieś na południu:) (chyba że jest coś takiego, a ja nie wiem). A co do PSa - Alto dalej jest i będzie sprzedawane...
OdpowiedzUsuńOczywiście na rynku japońskim:) wszędzie indziej zostanie ono zastąpione tym czymś z selerem w nazwie.
Dzięki!
UsuńOCZYWIŚCIE! zaskoczę może, ale impreza nazywa się..."Operacja Południe", organizowana przez mocną ekipę z Bielska.
Wczesna Wołga 21, "Kiroc", Urale - masa zaj...go sprzętu. Szkoda że tak daleko mam na ten zlot.
OdpowiedzUsuńSmacznego, na zdrowie! Zloty w sumie organizowane są w sezonie w całej Polsce...
Usuń