czwartek, 22 maja 2014

Miks autorski część 21 - Na 10000 tysięcy wejść - "Moja Afryka", cześć 1 (DUŻO ZDJĘĆ!)

Habari!

Oto jest! - wpis, do którego zabierałem się od dłuższego czasu, a który "wymęczyłem" w związku z tym, że licznik bloggera przekroczył dziesięć tysięcy wyświetleń! Wielkie i serdeczne dziękuję! Poza tym, za tydzień minie rok od pierwszego wpisu!
Nieprzypadkowo w tytule dzisiejszego wpisu pojawiła się cyferka '1', bo na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie wyczerpać tematu. Poniższe zdjęcia to nawet nie połowa wszystkich, reszta gdzieś 'wsiąkła', a na sporej ilości które są w moim chwilowym posiadaniu (zdjęcia na codzień znajdują się w "domowym archiwum"), znajdują się facjaty członków mojej rodziny i moja - dokładnie w stopniu który uniemożliwia zamazanie/zasłonięcie postaci bez straty dla wartości zdjęcia.
Jak widać - w ramach swoich niewielkich umiejętności postarałem się na zamazanie postaci członków mojej familii i własnej, niektóre zdjęcia delikatnie podretuszowywałem, głównie ze względu na zblaknięcie; w każdym razie starałem się nie przesadzać.

Do rzeczy! w roku 1996, na skutek - powiedzmy - kilku szczęśliwych zbiegów okoliczności spędziliśmy kilka miesięcy we wschodniej Afryce. Bez przewodnika, autokaru i innych głupot, za to z pozytywnym nastawieniem, ciekawością (a właściwie głodem) świata który w sumie całkiem niedawno stanął przed Polakami otworem, oraz aparatem z teleobiektywem. Temu ostatniemu zawdzięczamy sporo robiących wrażenie ujęć, zaś reszcie to, że mamy co wspominać do końca życia!

Ponieważ jakbym miał zacząć opowiadać, to pewnie internetu by nie wystarczyło, dlatego skupię się na trzech sprawach które najbardziej mnie urzekły - zapachu powietrza, towarzyszącemu nozdrzom przez całą dobę, cudnym widokom, których nie odda najlepszy aparat, oraz JEDZENIE! Pyszne, chyba raczej zdrowe, będące wypadkową kultur (także kulinarnych), które koegzystują na tych terenach; oczywiście głównie hinduska oraz 'tubylcza'.

Dość gadania - pora na obrazki. Zaczynam od jednego z dziesiątek powalających na kolana (w końcu okolice równika!) zachodów słońca:
Nairobi. "Apartamentowiec" z mieszkaniami do wynajęcia. Zwykłe, skromne mieszkania. Można? Można.
Widok z okna #1 - ekipa jedzie do pracy:
Widok z okna #2 - spożywczak + postój taksówek:
Widok z okna #3 - za kilka minut będzie przejeżdżać prezydent z obstawą: kilkanaście nowych Hummerów H1 + kilka ciężarówek MAN (kabiny jak w Roman-ach) wypełnionych piechotą uzbrojoną po zęby.
Widok z okna #4 - szkoła żeńska:
Centrum Nairobi, kilkadziesiąt metrów od tego miejsca, a kilka tygodni po naszym wyjeździe, miał miejsca zamach na ambasadę amerykańską. Tuz obok znajduje się poczta, z której można było zatelefonować do Polski...(przypominam - był rok 1996, komórki nie dla każdego!)
Hotel w miejscowości Elburgon, z ogrodem robiącym kolosalne wrażenie (moje fotki gdzieś się zapodziały, w internetach są bardzo dobre, oraz prawdziwym tańczącym kelnerem ;-)
Kilka zdjęć z okolic przygranicznych, kilkukrotnie przekraczanych; Tutaj coś na kształt "truck stop-u", spanie, jedzenie, kantor walutowy i wszystko co może się przydać na trasie - wersja budżetowa.
Ponieważ był to widok zdecydowanie niecodzienny, za jego pomocą potwierdzę głupie, stereotypowe wyobrażenia o Afryce :-)
Zbliżamy się do przejścia, mundurowym aparat zaczyna przeszkadzać:
Kampala, widok z okna hotelowego:
To samo okno, ale poniżej - porządek musi być!
Kisumu albo Nakuru, co do tego zdjęcia mam wątpliwości. Na drugim planie...
Widok z okna hotelu w Kisumu:
Po drodze mijaliśmy wsie...
Parę razy się równik przekroczyło...
Ze wszystkich miast najmniej czasu spędziliśmy w Mwanzie, ale stamtąd jest najwięcej zdjęć.
Tym promem mieliśmy płynąć, ostatecznie na drugą stronę Jeziora Wiktoria przedarliśmy się drogą lądową.
Okolice portu:
Suchy prowiant dla pasażerów promu + sami pasażerowie i ich pojazdy:
Na krótsze trasy wystarczają mniejsze promy:
Typowy widok na wzgórza wokół Mwanzy:
Jeszcze jeden rzut oka na port:
Widok z okna hotelowego w Mwanzie #1:
Uchodźcy z Rwandy - Tutsi i Hutu razem w niedoli...
Okolice portu z zupełnie innej strony...
Świetna miejscówka, zwracam uwagę na fury!
Mwanza, po prostu ulica:
Zdjęcie zrobione z ukrycia - po prawej masajscy magicy sprzedają cudowne zioła na wszelkie dolegliwości:
Widok z okna hotelowego w Mwanzie #2, bardzo złomnikowy:
Ostatni raz Mwanza:
Podczas przejazdów po tamtejszych drogach trudno było się nie zatrzymać. Choćby dla takich widoków i zdjęć jak poniższe:






Na koniec jeszcze jeden zachód słońca:

BYĆ MOŻE ciąg dalszy nastąpi...w każdym razie zdjęć tylko ze zwierzątkami wystarczyłoby na jeszcze jeden wpis :-)

A normalny wpis? Któż to wie...

10 komentarzy:

  1. Po pierwsze i najważniejsze; WINCYJ TEGO PROSZE!!!!! Takie coś to ja lubię! Miks ma wartość potrójną: turystyczną, złomową i do tego historyczną. Ciekawe swoją drogą, jak tam jest teraz. Choć podejrzewam, ze Toyoty trzymają się dzielnie. Co najwyżej na drogach pojawiło się nieco chińszczyzny.
    Po drugie: WINKSZE ZDJĘCIA PAN DAWAJ! Chociaż klikaj na "duże" po wstawianiu. A najlepiej przerzuć HTML do jakiegoś edytora tekstu, daj ctr+h i zamień w "height='ileśtam' width='ileśtam'" te ileśtam na więcej. Z doświadczenia podpowiem, że szerokość 560 (wysokość sobie proporcjonalnie policz), idealnie się wyświetla wszędzie. Na małych monitorach nic się nie rozjeżdża, a na dużych nie trzeba co chwila klikać, by zobaczyć co tam jest na zdjęciu.
    Po trzecie: WYNCYJ PAN PISZ! 10000 w rok? Paaaanie, do klawiatury! ja mam 16799 w mniej niż pięć miesięcy :). Mam nadzieję, ze choć trochę zmotywuje Cię to do roboty, bo jak nie hejtujesz (bezpodstawnie) akurat Hond, to się nawet ciekawie ten blog czyta :) Do roboty, ku chwale złomnetu!

    Czekam na WINCYJ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rześ wysmarował komentarza wazeliną! :-)
      - Więcej będzie, jak najzwyczajniej w świecie znajdę resztę zdjęć. A jak jest teraz? Lepiej, rozwój jest - niedawno się dowiedziałem, że lotnisko w Kisumu uzyskało status lotniska międzynarodowego. Od paru lat pracują nad własną, kenijską marką samochodów!
      - Miniaturki są po to, aby były miniaturowe :-) Już pisałem, że jak dam większy rozmiar to nie wiadomo czemu posty znacznie dłużej się ładują. Chyba, że tylko u mnie.
      - Tak, 10000! PANIE! jak wejdziesz pan w ustawienia bloggera->statystyka->przegląd-"nie uwzględniaj własnych wyświetleń" :-)))
      A Hondy hejtuję wyłącznie NOWE, stare bardzo lubię, właściwie im starsze tym lepsze! Czemu dałem wyraz ostatnio na Mchu-i-patynie.
      Wincyj? Wolę jakość niż ilość :-))) A poważnie to mam za ciężkie tematy na głowie, żeby więcej pisać. Z resztą - podejrzewam, że jakbym zaczął więcej i częściej pisać, skończyłoby się na złamaniu podstawowej zasadzie tego bloga - "żadnej polityki ani żadnych takich".

      Usuń
  2. Widzę, że inspiracja moimi analogowymi wypocinami zaowocowała i w końcu zabrałeś się za Afrykę:)
    Tłuste materiały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, to u Ciebie jakieś 2-3 miesiące temu wspomniałem o tych zdjęciach. A później tylko się utwierdzałem w pewności, że "trzeba coś z tym zrobić".
      Danke.

      Usuń
  3. A ja nie byłem w Afryce. CHCĘ!
    Jedynie w Grecji mi się udało i sporządziłem sześcioczęściowy cykl "Greece's Classic Cars", ale tam się skupiłem wyłącznie na motoryzacji. Tu jest inaczej, bardziej innowacyjnie. Good! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w Grecji to ja nie byłem, choć w szkole liznąłem greki!
      Motoryzacyjnie to ja wtedy bardziej organoleptycznie rejestrowałem - np. taksówkami z czwartego zdjęcia dość często się jeździło. I co z tego, że nogi trzeba było trzymać nad podłogą, której nie było :-)

      Usuń
  4. Aaaaaaaa szczena oparła się o klawiaturę, wielbię takie egzotyczno - analogowe klimaty. Parę miesięcy w okolicy Kenii, Tanzanii czy Ugandy - fajna sprawa. Afryka dla większości Mzungu jest bardzo zerojedynkowa. Jak nie uciekłeś do Europy w ciągu pierwszego tygodnia to nie masz w ogóle ochoty wracać.
    BTW byłeś tam w dość niespokojnym czasie, niedługo po konflikcie rwandyjskim a w sąsiednim Zairze obalano właśnie dyktaturę Mobutu. W ogóle dzieje Afryki szczególnie po odzyskaniu niepodległości i dojściu do władzy tych wszystkich Mobutów, Bokassów czy Aminów to dobry temat. Ale to już ociera się o politykę więc pssst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Smacznego! cieszę się, że się podoba. I jest jak piszesz - jakbym miał możliwość - pojechałbym, raczej na stałe.
      2. "Obyś żył w ciekawych czasach" :-) Akurat w Kenii wtedy ArapMoi już się kończył, a w Ugandzie po wojskowej dyktaturze pozostał drobny ślad w postaci patroli wojskowych, nomen-omen poruszających się Hiluxami i Datsunami pickup (!!!). Już wtedy oba te kraju rozwijały się w oczach. Tanzania, no cóż...biedny, rolniczy kraj z bardzo niskim poziomem (wy)kształcenia - jedyny z tych trzech, gdzie bywały problemy z komunikacją w języku angielskim.
      Jak bardzo rozwinęły się tamte rejony pokazują widoki w Google Maps - tam gdzie w 1996 były puste pola, dziś stoją osiedla. Niemalże jak w Polsce.

      Usuń
  5. Zawsze chciałem zobaczyć, jak motoryzacja wygląda na "czarnym lądzie", tylko tak naprawdę, a nie tak jak nam pokazuje telewizja no i znalazłem super zdjęcia :D Dzięki.

    OdpowiedzUsuń