piątek, 28 czerwca 2013

Demon siem mondrzy, czyli dwa razy 'V': Virtualbox i VAG

Witajcie zagubieni we czeluściach internetu!
 Zanim przejdę do tzw. 'meritum' - ostatnich kilka wpisó Złomnika wypaliły płynną lawą moje oczy i mózg. Przy okazji zabolała świadomość, że gdyby nie awaria twardego dysku parę lat temu, mógłbym pochwalić się nie mniej miażdżącą kolekcją zdjęć absolutnie niesamowitego żelaza wygrzebanych nie wiadomo z jakich zakamarków internetu.
Ale szybko do rzeczy:
 V1 - w jednym z komentarzy, niejaki 'tjo' podał TEGO LINKAPozwolę sobie nie komentować faktu, że VAG pisze ustawy dla naszych 'osłów' (bo nie obyło się bez słów uznanych za niecenzuralne), a ze względu nieskazitelną polacką miłość do produktów tego koncernu - kolejny prawodawczy koszmarek zostanie jednogłośnie przegłosowany...

 V2 - Virtualbox i USB. Jakieś dwa - trzy lata temu postanowiłem zrezygnować z podziału dysku na partycję (linux/win), zamiast tego wykorzystywać  uroki uruchamiania Virtualboxa. Był jednak podstawowy problem - obsługa urządzeń USB na wirtualnej maszynie. Tak jak nie było wtedy,  tak brak jest nadal w internecie po ludzku napisanych tutoriali. Poniżej postaram się to uzupełnić.
Po pierwsze: wszystkie pomoce zmuszają do używania konsoli. Tylko po co? Większość dystrybucji (wszystkie Ubuntowe, Debianowe, Suse'owe, Fedorowe) posiada graficznego menadżera użytkowników, jeśli nie - jest Wiki i wtedy faktycznie należy użyć terminala.
Otóż: cała magia polega na stworzeniu nowej grupy użytkowników 'vboxusers' (bez cudzysłowia!) i dodaniu do niej użytkownika(ów). Wszystko.
Oczywiście dobrze jest też zainstalować dodatek do Vbox-a "Guest" lub "Additions" - zwykle instaluje się sam - wystarczy kliknąć parę 'okejek':-)
To się pomądrzyłem.
Trzaby jakieś żelazo jutro (?) pokazać. Albo pojutrze. Zobaczę.

2 komentarze:

  1. V1: Mam nadzieję, że to nie przejdzie. Za dużo ludności nie zdzierżyłoby i wstało do miłościwie nam panujących. W tym i ja. Do wuja chafla, wielu ludzi używa samochodu jako narzędzia niezbędnego w pracy, a na nówkę salonówkę ich nie stać i raczej nie będzie! Poza tym nie wiem, jak daleko musiał odfrunąć od rzeczywistości jeden korporobocik z drugim, żeby w swym chorym, zkorpiałym umyśle wyhodować myśl (co i tak jest godne odnotowania - w korpomóżdżku zrodziła się MYŚL, bez względu na to, jak idiotyczna!), że gość jeżdżący samochodem za 5000 zmuszony do pozbycia się go będzie mógł pójść do salonu i wyasygnować 10 x tyle... Ktoś tu powinien dostać krzesłem po pysku.

    V2: Przepraszam, nic nie zrozumiałem. O tym mógłbyś pogadać z moją Wybranką - to ona się u nas zna na komputerach. Srsly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadzieja nadzieją, a nasza polska rzeczywistość trochę "trzeszczy". Mamy najdroższe drogi na świecie (ciekawe że nawet tzw. opozycja tego tematu nie podnosi?), paliwo (z "dodatkami"), opłaty i ogólnie ceny na poziomie zachodnim a zarobki - no cóż.
      Czuję przez skórę że znowu zrobią jakąś zasłonę dymną i przegłosują.
      FAK! MIAŁO NIE BYĆ NIC O POLITYCE NA TYM BLOGU!

      Usuń